piątek, 25 grudnia 2015

Rozdział 3 Apel

Powoli zaczęłam otwierać powieki. W pokoju panował przyjemny pół mrok . Spojrzałam na wyświetlacz telefonu. Pokazywał on godzinę 10:04. Ok. Pora wstać , pomyślałam i zaczęłam wstawać. Podeszłam do szafy z zamiarem znalezienia jakiś ubrań. Zabrałam szare jeansy, szarą bluzkę i tego samego koloru bluzę. Tak dzisiaj moim kolorem dnia jest szary. Zabrałam do tego bieliznę i ruszyłam do łazienki. Ubrania odłożyłam na szafkę i rozebrana ruszyłam pod prysznic. Dzisiaj był szybki. Następnie po dokładnym wytarciu swego ciała założyłam przyniesione rzeczy. Nałożyłam także fluid i tusz do rzęs oraz standardowo kitka.Po ogarnięciu łazienki jak i pokoju poszłam uszykować śniadanie, które zjadłam przy jakichś porannych wiadomościach. Szybko posprzątałam i spojrzałam na zegarek. 11:23. No tak, i co ja mam teraz robić ? myślałam. Nagle wpadła mi do głowy pewna myśl. Zajrzałam do lodówki i moje przypuszczenia się sprawdziły.Choć miałam jeszcze trochę jedzenia w lodówce postanowiłam pójść na zakupy, a raczej pojechać. Tak to już właściwy czas, aby wyciągnąć moją maszynę z garażu. Nie robiąc żadnej listy wzięłam telefon, dokumenty, klucze od domu i motocyklu by następnie ruszyć do szafki z butami w korytarzu. Założyłam szare adidasy i czarną skórzaną kurtkę. Wróciłam się do kuchni gdzie na stoliku leżały pieniądze , które były w kopercie od pani Scott, a przynajmniej zabrałam z tego niewielką część. Poszłam także do swojego pokoju by tam znaleźć jakiś plecak, w który miałam włożyć zakupy. Taki też znalazłam . Był to zwykły śliwkowy ( co za nowość) plecak na ramiona, który był już tutaj z całym wyposażeniem szkolnym( do szkoły postanowiłam zabrać swój, którego zabrałam ze sobą oczywiście był on w kolorze czarnym). Przewiesiłam go sobie przez ramię i ruszyłam do drzwi, które następnie zamknęłam na klucz. Później otworzyłam garaż, a w nim moje cudo. Od razy do niego podeszłam. Nagle jednak pojawił się problem. Przecież ja nie mam kasku! Zaczęłam się rozglądać po pomieszczeniu. Odetchnęłam z ulgą. Na jednej szafce stał czarny kask. Podeszłam do niego i założyłam go. Pasował jak ulał. Wyprowadziłam motocykl na dwór i postawiłam go na nóżce. Następnie zamknęłam drzwi garażu i schowałam kluczyki do torby, telefon do kieszeni i poprawiłam torbę na ramionach. Wsiadłam na motocykl wcześniej chowając nóżkę i włożyłam kluczyki do stacyjki. Potem bez wahania odpaliłam go. Tak. To jest to. Dopiero teraz zdałam sobie sprawę jak tęskniłam za tym dźwiękiem. Za jego silnikiem, który palił się do jazdy. Z uśmiechem na ustach dałam gazu. Jechałam powoli. Niestety. Choć mogłam dodać gazu nie zrobiłam tego ponieważ,  wolę  już się trochę powlec  niż dostać mandat. Do sklepu dojechałam szybko i tak szybko go minęłam. Postanowiłam pojechać do szkoły i sprawdzić ile czasy mi zajmie dojeżdżanie do szkoły. Przyspieszyłam. Po jakimś czasie dojechałam do celu. Spojrzałam na telefon. Była 12:10, a gdy wyjeżdżałam była 11:45. Czyli jazda tutaj zajęła mi 25 minut. Nie jest źle. Mogło być gorzej. Nawróciłam i ruszyłam do mojego wcześniejszego celu czyli do sklepy. Dotarłam tam dosyć szybko zważywszy na to,że dodałam trochę gazu. Zaparkowałam na parkingu. Zdjęłam kask, postawiłam motocykl i ruszyłam do sklepy. Po oględzinach półek już wiedziałam,że ten sklep jest idealny do sprawunków spożywczych. Kupiłam  różne smakołyki i produkty, które lubię i  ,które może mi się przydadzą. Po skończonych zakupach pojechałam do domu. Tam odstawiłam motocykl i wzięłam się za obiad, który był przepyszną zupą pomidorową z paczki. Posprzątałam i resztę dnia przesiedziałam przed telewizorem. Następnie po prysznicu, zmyciu makijażu przebraniu się w piżamę, zamknięciu drzwi, zasłonięciu okien, podłączeniu telefonu poszłam spać.

Kolejne dni były nudne i monotonne. Wstawałam. Poranna toaleta. Śniadanie. Czytanie podręczników.Obiad. Sprzątanie. Telewizja. Kolacja. Wieczorna toaleta. Pójście spać. Tak było przez resztę dni wakacji czasami dochodziło do tego przejażdżka do sklepu i z powrotem. Nudy. Teraz leżałam w łóżku i patrzyłam się w sufit. Jest 31 sierpnia godzina 23:05. Za kilka godzin miałam zacząć nowy rok szkolny. Nowa szkoła, nauczyciele i uczniowie. Czy jestem zdenerwowana ? Trochę. Ale nie martwię się czy uczniowie mnie polubią, czy zaakceptują.Nie. Tym się nie denerwuję. Po prostu chcę mieć już to za sobą. Ogarnąć cały budynek, żeby później nie musiała szukać klas lekcyjnych. A wg. zapomniałam zobaczyć plan lekcji. Z informacji pani Scott na 9:10 jest apel szkolny, który ma potrwać co najmniej godzinę. Dopiero następnego dnia mają być lekcje. Oczywiście na rozpoczęcie wszyscy mają się zjawić w od strojach odświętnych. Niestety. Z mojej szafy musiałam wydobyć jakieś ubranie, które nadaje się do kategorii strój odświętny. No dobra trzeba iść spać, żeby jutro jakoś wytrwać. Zamknęłam oczy i powoli zaczęłam zapadać w sen.

Mój zmęczony mózg właśnie odbiera nieprzyjemny dźwięk. Niestety dobrze wiem kto, a raczej co ten dźwięk wydaje. Zastanawiacie się: Dlaczego ? Skąd to wiem ? Na to pytanie  odpowiedzi jest kilka.
1) Jest rano.
2) Dźwięk jest wkurzający.
Ostatni punkt, ale najważniejszy
3) Dzisiaj jest 1 WRZEŚNIA !!!
Tak. Tym jakże cudownym urządzeniem jest budzik. A to, że wydaje nieprzyjemny dźwięk zwiastuje pobudkę. Jak mi się nie chce. No ale cóż trzeba wstać. Zbieram się powoli z łóżka i kieruję się do łazienki po drodze zabierając uszykowane wcześniej ciuchy. Tam biorę szybki prysznic dla orzeźwienia, a potem dokładnie się wycieram. Następnie robię makijaż: nakładam fluid, robię kreski i maluję rzęsy. Szybko ubieram czarne spodnie i białą koszulę z rękawami 3/4 ale dwa guziki u góry zostawiam odpięte. Dobra to co zrobić z włosami. Rozczesałam je dokładnie i tak już je  zostawiłam. Ogarnęłam trochę  w łazience i poszłam do pokoju odłożyć rzeczy i zabrać z szafki nocnej telefon, który od razu włożyłam do kieszeni. Moim kolejnym celem była kuchnia. Szybko się tam udałam i zjadłam śniadanie nie sprzątają po nim, bo później będę miała czas. Spojrzałam na zegarek. Była 8:40. Zabrałam klucze od domu i motocyklu, by następnie ruszyć ku drzwiom. Zatrzymałam się w korytarzu choć lepszą nazwą będzie hol tak więc zatrzymałam się w holu by założyć czarne botki i tego samego koloru skórzaną kurtkę. Wyszłam zamykając uprzednio drzwi na klucz i ruszyłam do garażu. Założyłam kask i wyprowadziłam motocykl z garażu, który następnie zamknęłam. Zwinnie wsiadłam na niego i ruszyłam. Jechałam powoli zważywszy na ruch uliczny. Wjechałam na szkolny parking, który był już zapełniony samochodami. Na razie nie widziałam żadnych innych pojazdów na dwóch kółkach,ale to lepiej dla mnie, bo pierwszy raz jak tu przyszłam zobaczyłam, że jest specjalne miejsce parkingowe zarezerwowane dla takich oto pojazdów. Szybko je znalazłam i zajęłam miejsce z brzegu. Zeszłam z niego i postawiłam go oraz  zdjęłam kask rozczesują przy tym włosy. Schowałam  kask do schowka po czym kluczyki włożyłam do kieszeni kurtki. Spojrzałam na wyświetlacz komórki, który pokazywał mi, że jest godzinę 9:02. Szybko zaczęłam kierować się za uczniami, którzy szli prawdopodobnie do sali gimnastycznej gdzie miał być apel. Po kilku chwilach dotarłam do celu. Sala gimnastyczna wyglądała jak.... sala gimnastyczna wynajęta na apel szkolny. Ściany koloru pomarańczowego, podłoga antypoślizgowa. Gdzieniegdzie  można zauważyć sprzęt do zajęć. Nic nadzwyczajnego. Na środku znajduje się podest i mikrofon,a naprzeciwko niego rząd krzeseł, które zajmują uczniowie jak i nauczyciele. Szybko zajęłam jakieś na uboczu i czekałam na rozpoczęcie. Po  15 minutach wreszcie się zaczęło. Dyrektor powitał uczniów po wakacjach. Przedstawił nowych nauczycieli, na których nie za bardzo zwróciłam uwagę. Ostrzegał nowych uczniów przed głupimi pomysłami, a najstarszym kazał dać dobry przykład i przypomniał im, a raczej nam o końcowych egzaminach. Później krótkie mowy poszczególnych osób, a na koniec dyrektor powiedział gdzie trzeba się kierować po odbiór planów lekcji, kodów do szafek i przypomniał, że jutro na lekcjach dostaną podręczniki. Pożegnał się ładnie i koniec apelu. Nareszcie mogę jechać do domu. No ale tu pojawił się mały problem. Ledwie wstałam z miejsca, a o mało nie zostałam zmiażdżona prze tłum ludzi kierujący się do wyznaczonych miejsc po odbiór planów lekcji itd. Na szczęście mnie to nie dotyczy, bo to wszystko już mam w domu , a nawet same podręczniki. Po 20 minutach przepychania się  dotarłam do mojego motocyklu. Na moje szczęście tutaj nikogo nie było, bo wszyscy byli w środku. Jednakże zobaczyłam, że coś się zmieniło. Spojrzałam jeszcze raz i już wiedziałam co to jest. Koło mojego motocyklu stały jeszcze cztery inne. Nie przyglądają się im zbytnio założyłam kask i szybko wsiadając na niego odpaliłam go i ruszyłam do domu. Gdy wróciłam posprzątałam wszystko, zrobiłam obiad, po którym posprzątałam, spakowałam książki na jutro, obejrzałam jakiś film, zjadłam kolację,podłączyłam telefon, prysznic i spać. Ostatnią moją myślą było to, nareszcie ten dzień się skończył i odpłynęłam w niebyt.

piątek, 11 grudnia 2015

Rozdział 2 Spacer

Leżałam na łóżku patrząc się w sufit. Po wyjeździe pani Scott czyli jakąś godzinę temu zwiedziłam cały dom jeszcze raz oraz odwiedziłam łazienkę ( nie zajrzałam tylko do pomieszczenia koło kuchnio-jadalni ale to zrobię jutro). Jest ona nie wielkim pomieszczeniem koło mojego pokoju, który jest w kolorze niebieskim oraz ma kafelki o tym samym kolorze. Są szafki, prysznic, umywalka, pralka, suszarka, kosz na pranie,kibelek no i oczywiście lustro, które osobiście moim przyjacielem nie jest. Jak już wcześniej postanowiłam dzisiaj nie rozpakowałam nic oprócz najpotrzebniejszych rzeczy: kosmetyczka, ręczniki, piżama, ładowarka itd. Resztę rozpakuje jutro. Może też rozejrzę się po okolicy. Tak. Trzeba się troch zorientować gdzie co jest, żebym na początku roku szkolnego się nie spóźniła i nie potrzebowała mapy. Ale spokojnie. Mam dokładnie miesiąc, żeby się tu oswoić i  zaaklimatyzować. No dobra koniec myślenia czas iść spać. Przewróciłam się na prawy bok i powoli zasypiałam. Ostatnią myślą moją było by ten sen nie był koszmarem.

Obudziło mnie słońce, które bezczelnie wtargnęło do mojego pokoju. Oczywiście mądra ja ( czujecie ten sarkazm ?) zapomniałam opuścić rolet. Zasłoniłam głowę poduszką ale to nic nie dało. Byłam już w pełni rozbudzona. Zaczęłam powoli wygramolić  z łóżka. Podeszłam do walizki i wciągnęłam szare dresy, luźny szary  T-shirt, świeżą bieliznę i ruszyłam do łazienki. Tam wzięłam orzeźwiający  prysznic, ubrałam się w przyniesione rzeczy nałożyłam fluid i tusz do rzęs oraz rozczesałam włosy i zrobiłam kitkę. Następnie już uszykowana spojrzałam w lustro. W lustrze spoglądała na mnie dziewczyna o jasnej cerze, łagodnych rysach twarzy, zgrabnym nosie, małych ustach oraz pięknych, długich do łopatek kruczych włosach. Wyglądała nawet niewinnie, nie pozornie i nawet tak by wyglądała, gdyby nie... Gdyby nie jej oczy koloru niebieskiego, które nie miały w sobie żadnego blasku,żadnej choćby najmniejszej iskry, jakby wg. nie żyły jakby po prostu były martwe. Tą osobą, która była w lustrze to ja. Szybko się odwróciłam i wyszłam z łazienki. Swe kroki skierowałam do kuchni. Tam wstawiłam wodę na herbatę, uszykowałam kubek, w który wsypałam  herbatę rozpuszczalną o smaku cytrynowym. Następnie otworzyłam lodówkę. Była ona pełna różnych smakowitych rzeczy. Postanowiła uszykować sobie kanapki z pomidorem i ogórkiem. Po 15 minutach siedziałam przed telewizorem, który był w małym pokoiku, który można nazwać salonikiem. Małe pomieszczenie, ściany koloru beżowego i jasne panele do tego ciemne meble czyli regał, sofa, stół, fotele na przeciwko, których wisiał na ścianie telewizor . Ja właśnie siedziałam sobie na sofie, jedząc sobie kanapki, popijając sobie herbatkę i oglądałam jakiś program dokumentalny, na którym wg. nie mogłam się skupić. Gdy wszystko zjadłam, wyłączyłam telewizor i ruszyłam do kuchnio-jadalni chociaż teraz mogę ją nazywać po prostu kuchnią. Pozmywałam naczynia i ruszyłam do swojego pokoju. Tam koło okna czekały na mnie 3 wielkie torby na kółkach, które czekają abym je rozpakowała. No to do roboty pomyślałam i zaczęłam od torby z ciuchami. Nie miałam ich nie wiadomo ile ale jednak dużo. Po 2 godzinach szafa na ubrania była zapełniona. No to teraz ta od łazienki. Jak pomyślałam tak też zrobiłam. Po godzinie została mi ostatnia torba, w której znajdowały się książki i różne drobiazgi. Na tej walizce spłynęła kolejna godzina.
-Nareszcie.
Powiedziałam chowając walizki do szafy. Skończyłam. Jestem mega zmęczona i ... ogromnie głodna. Jak na komendę zaburczało mi w brzuchu. Uśmiechnęłam się i ruszyłam do kuchni. Na szybko zrobiłam sobie ogromną porcję jajecznicy do tego chleb z margaryną no i oczywiście duży kubek soku pomarańczowego. Posprzątałam po sobie i z jedzeniem poszłam do saloniku obejrzeć TV. Leciał akurat jakiś serial. Zaczęłam jeść.
-Mmmmm. Mniam.
Dopiero teraz poczułam jaka byłam głodna. Szybko zjadłam jajecznicę i wypiłam soczek. Po tym byłam już najedzona i strasznie senna, Nie wiele myśląc poszłam odłożyć naczynia do kuchni i ruszyła do łazienki z piżamą. Zmyłam makijaż i nawet się nie kąpiąc przebrałam się w piżamę i ruszyłam do łóżka ówcześnie spuszczając rolety  i zamykając drzwi frontowe na klucz. Szybko zasnęłam.

Otworzyłam oczy. Zaczęłam oglądać się dookoła. Niczego nadzwyczajnego nie zobaczyłam. Przez zasłonięte okna próbowało wpaść światło lecz marne były to próby. Spojrzałam na telefon, który leżał na szafce nocnej. Zobaczyłam, że jest 8:03. Wiedząc, że już nie zasnę wyszłam z łóżka. Najpierw skierowałam się do szafy, aby wziąć rzeczy. Gdy ją otworzyłam zaczęłam przeglądać ubrania. Wybrałam czarne jeansy, szarą bokserkę, tego samego koloru bluzę odpinaną oraz bieliznę. Z rzeczami poszłam do łazienki. Położyłam rzeczy na szafce by następnie rozebrana  ruszyłam pod prysznic. Po okołu 15 minutach wyszłam i okryłam się puchowym ręcznikiem. Starannie się wytarłam i założyłam ubrania. Potem nałożyłam fluid i pomalowałam rzęsy oraz zrobiłam kitkę. Gotowa ogarnęłam łazienkę i ruszyłam do kuchni. Tam zrobiłam sobie kanapki, herbatę i ruszyłam do saloniku. Oglądając jakiś poranny dokument wszystko zjadłam. Gdy skończyłam wyłączyłam TV i ruszyłam do kuchni pozmywać naczynia. Gdy skończyłam zobaczyła na zegarek. Była 9:05. Skierowałam się do pokoju by tam zrobić porządnie łóżko, odsłonić i uchylić okno. Zaczęłam myśleć co by tu porobić. Nagle wpadła mi do głowy pewna myśl, Może się przejdę . Jak pomyślałam tak też zrobiłam. Zabrałam telefon i klucze od domu. Skierowałam się ku drzwiom. Zatrzymałam się w korytarzu i założyłam szare adidasy i czarną skórzaną kurtkę Następnie wyszłam z domu. Gdy tylko wyszłam na dwór poczułam świeże i rześkie powietrze. Z uśmiechem wzięłam głęboki oddech. Zakluczyłam drzwi w miedzy czasie zastanawiając się dokąd pójdę. Gdy schowałam kluczyki zdecydowałam, że najlepiej iść po prostu przed siebie. Szłam tak krótką chwilę. Po drodze mijałam dzieci, które bawiły się w różne zabawy, ludzi, którzy korzystali z promieni słońca i ciepła, a trzeba to przyznać, że jest dzisiaj bardzo ciepło, a nie ma jeszcze południa. Szłam dalej mijając domy, sklepy, nawet park się znalazł, a myślałam, że to miasto to jedna wielka dziura społeczna. A jednak muszę przyznać, że się myliłam. Było dosyć dużo ludzi, sklepy też z różnymi wystawami, a to dopiero moje okolice. Teraz dopiero zdałam sobie sprawę, że mój mały domek znajduję się bardziej na obrzeżach niż w centrum jednakże jestem z tego powodu bardzo zadowolona. Szłam dalej. Chciałam jak najlepiej poznać to miasto, żebym później nie miałam problemu z dotarciem do szkoły lub do sklepu spożywczego, który jak już się zorientowałam nie jest za daleko od mojego domu, raptem 15 minut pieszo. Nie wiem ile tak chodziłam, ale wiem, że doszłam do centrum miasta. Było tu dosyć dużo ludzi, bo miasto zaczęło budzić się do życia. Doszłam nawet do licem, w którym od 1 września będę chodziła do szkoły   jako Senior 12th Grade . Super. Dobra ale wracając do samego budynku to nie jest zły. Jest to, że tak nazwę rząd budynków ze sobą połączonych. Są one z czerwonej cegły, a na każdym budynku znajduje się albo liczba albo napis "Dyrekcja".  Przed szkołą znajduję się obszerny parking. Nic nadzwyczajnego. Okolica jest zielona co mnie trochę zdziwiło w końcu jest to centrum miasta. Przez chwilę zaczęłam się zastanawiać ile mi zajmie dotarcie do tegoż budynku moim ukochanym motocyklem. No nic będę musiała to sprawdzić przyjeżdżając tu wcześniej , żebym się pierwszego dnia szkoły nie spóźniła. Dobra czas się zbierać. Zaczęłam się wycofywać i ruszyłam przynajmniej miałam taką nadzieję w drogę powrotną do mojego domku. Mijałam bardzo dużo ludzi, którzy byli uśmiechnięci i cieszyli się wakacjami. Dopiero teraz zdałam sobie sprawę jak jest późno. Słońce jest już wysoko na niebie i grzeję niemiłosiernie. Było mi strasznie gorąco więc zdjęłam kurtkę i przewiesiłam ją sobie na ramię . Szłam dalej. Po drodze zobaczyłam stację benzynową i w głowie sobie zakodowałam gdzie ona mniej więcej się znajduję. Szłam, szłam i szłam. Byłam bardzo głodna. Dopiero teraz zdałam sobie sprawę jak daleko zaszłam. Chciałam już być w domu. Nie wiem ile tak szłam ale bardzo się ucieszyłam kiedy zobaczyłam jasnofioletowy dom. Szczęśliwa podbiegłam do niego, od kluczyłam  drzwi i weszłam do domu. Zdjęłam buty i założyłam moje domowe kapcie oraz powiesiłam kurtkę na wieszak. Zakluczyłam drzwi i ruszyłam do kuchni. Tam złapałam butelkę wody i zaczęłam ją pić jak maratończyk po biegu. Gdy ugasiłam już pragnienie zobaczyłam na zegarek. Pokazywał on,że jest 18:45. Niemożliwe. Spędziłam na spacerze cały dzień !!! Pokręciłam z niedowierzaniem głową. Następnie zaczęłam przygotowywać sobie jedzenie. Była to moja popisowa jajecznica, bo na nic innego nie miałam sił. Szybko ją pochłonęłam i pozmywałam po sobie. Ruszyłam do mojego pokoju zabrałam piżamę, zamknęłam okno i zsunęłam roletę. Potem ruszyłam do łazienki. Wzięłam porządny prysznic i przebrałam się w piżamę. Zmyłam makijaż, wrzuciłam rzeczy do kosza na pranie uprzednio wyciągając telefon, o którym wcześniej zupełnie zapomniałam. Ruszyłam do swojego pokoju. Byłam strasznie zmęczona dzisiejszym spacerem. Położyłam się na łóżku zdążyłam jeszcze zobaczyć na telefonie, że jest w pół do dwudziestej i zasnęłam.

poniedziałek, 30 listopada 2015

Rozdział 1 Witaj w domu

Łąka. Piękna kwiecista łąka. Pełna zieleni, kwiatów. Koło niej przepływa strumyk. Czysty piękny strumyk, który jaśnieje w blasku słońca. W tym strumyku płyną sobie różnorodne ryby. Małe, duże , średnie. A wszystkie są niebiańsko piękne. Widać po ich zachowaniu jak się cieszą ze swojego życia. Są wolne. Nikt ich do niczego nie zmusza. Płyną sobie spokojnie w tylko sobie znanym kierunku. Spoglądam w niebo. Jest takie błękitne. Nie ma na nim żadnej chmurki. Nawet malusieńkiej. Jest bez skazy. Na nim jest słońce, który świeci niesamowitym blaskiem. Minimalnie na mojej twarzy pojawia się uśmiech. Nie ma co. Trafiłam do raju. Nagle zawiał wiatr. Niebo zaczęło się chmurzyć. Chmury były tak ciemne, że zasłoniły słońce. Kwiaty, trawa. Wszystko zaczęło więdnąć. Ryby w strumyku zaczęły  opadać na samo jego dno z ostatnim tchnieniem. Wiatr wiał coraz mocniej. Z nieba zaczął lać deszcz. Chwilę później usłyszałam potężny grom. Było coraz ciemniej. Nie wiedziałam co robić. Wpadłam w panikę. Ze strachu zamknęłam oczy, a gdy je otworzyłam…
-Proszę niech się Pani obudzi.
Otworzyłam szybko oczy ale natychmiast je zamknęłam. Światło oślepiło moje oczy. Po chwili zaczęłam pomału je otwierać. Pierwsze co rzuciło mi się w oczy to kobieta w stroju stewardessy. Miała może z dwadzieścia sześć lat. Miała krótko ostrzyżone włosy, ładną cerę, mały nos, duże usta ale co najbardziej przyciągało w jej twarzy to duże piwne oczy. Uśmiechała się teraz do mnie mówiąc:
– O nareszcie się Pani obudziła. Proszę się przyszykować do wyjścia zaraz lądujemy.
Po czym uśmiechnęła się jeszcze raz i poszła do pozostałych pasażerów. Na początku nie rozumiałam o czym ta kobieta mówi ale po pięciu minutach zrozumiałam. Byłam w samolocie, który miał mnie wysadzić do … właśnie sama nie wiedziałam dokąd. Tam miała na mnie czekać  jakaś kobieta i zabrać do mojego nowego azylu. Samolot nareszcie wylądował. Ubrałam kurtkę, czapkę i apaszkę. Tak. Dobrze widzicie, bo chociaż jest lato dzisiejszy dzień jest bardzo chłodny. Po pięciu minutach wyszłam z samolotu i skierowałam się by odebrać swój bagaż. Po trzydziestu minutach szłam w kierunku wyjścia z lotniska. Przy wyjściu czekała na mnie kobieta. Była średniego wzrostu koło trzydziestki. Miała jasno-niebieskie oczy, włosy splecione warkocza koloru miodowego, małe usta, zgrabny nos.Była całkiem ładna. Uśmiechała się do mnie przyjaźnie. Otaksowałam ją wzrokiem. Miała założone jeansy, brązowe botki i beżowy płaszcz. Podeszłam do niej, a ona powiedziała:
-Witaj. Ty jesteś pewnie Emilia. Ja jestem Luzy Scott. Zawiozę Cię do Twojego nowego domu i wprowadzę w szczegóły.
-Dobrze.- odpowiedziałam.
Pani Scott pomogła mi z walizkami i wyszłyśmy na zewnątrz. Tam skierowałyśmy się do samochodu marki… właśnie sama nie widziałam. Nie jestem w tym dobra. Wygląda na samochód rodzinny i jest koloru czerwonego. Zapakowałyśmy moje walizki i weszłyśmy do auta. Pani Scott zaczęła mówić mi jaką trasę przejdziemy ale dowiedziawszy się, że będziemy jechać cały dzień wyłączyłam się i zapatrzyłam się w obraz za szybą.
-Emilia. Emilia słuchasz mnie ?
-Co ?
Pani Scott patrzyła na mnie. Co dziwne nie siedziała za kierownicą tylko stała koło moich drzwi, które jak się zorientowałam były otwarte. Kobieta widząc moje zdezorientowanie powiedziała:
– Mamy postój. Zatankowałam już więc teraz możemy iść coś zjeść.
Usłyszawszy słowo jeść jak na zawołanie zaburczało mi w brzuchu. Szybko wygramoliłam się z auta co było ciężkie zważywszy, że cała byłam  zdrętwiała. Zamknęłam drzwi za sobą, a pani Scott zakluczyła je. Dopiero teraz rozejrzałam się po okolicy i zobaczyłem, że stoimy na obszernym parkingu, który był do połowy zapełniony. Spojrzałam na budynek przede mną, który od razu rozpoznałam. Stałyśmy przed MacDonaldem.
-No  chodź. Musisz coś wreszcie zjeść.
Powiedziała kobieta i ruszyła do budynku. Po chwili ruszyłam za nią. W pomieszczeniu było trochę ludzi. W rzędach stały stoliki . Ściany były koloru czerwonego. Wg. nic specjalnego. Zwykły MacDonald. Zajęłyśmy stolik dwuosobowy przy oknie. Zdjęłyśmy płaszcze i ja usiadłam, a pani Scott spytała:
-Co dla Ciebie ?
– Poproszę 3 hamburgery, duże frytki, nuggetsy i dużą colę.
-Dobrze zaraz przyjdę.
Powiedziała i poszła. Nie mając co robić patrzyłam się bezmyślnie w obraz za oknem. Po jakimś czasie przede mną pojawiła się taca z moim zamówieniem.Podziękowałam i zaczęłam jeść. Dość szybko się uwinęłam zważywszy, że byłam bardzo głodna. Zostawiłam sobie jednego hamburgera oraz colę i zabrałam je do samochodu. Pani Scott powiedziała mi, że jeszcze 2,5 godziny drogi. Bez zastanowienia  założyłam słuchawki i włączyłam muzykę. Tak minęła mi reszta  podróży podczas, której zjadłam hamburgera i wypiłam colę. Zdjęłam słuchawki i zaczęłam oglądać obrazy za szybą. Po piętnastu minutach zobaczyłam znak, który pokazywał, że wjechałyśmy do miejscowości Channel-Port aux Basques . W mieście, który od dzisiaj miał być moim domem. Jechałyśmy jeszcze   z dwadzieścia minut i wreszcie zatrzymałyśmy się. Pani Scott zaparkowała przed małym domkiem. Był on koloru jasnofioletowym, czerwonym dachem i z ciemnobrązowymi drzwiami. Obok niego stał tak jakby mały garaż, który ze spokojem mógł pomieścić samochód pani Scott , a był on w średnim rozmiarze o kolorze takim samym jak domek. Starsza kobieta pomogła mi wyciągnąć walizki i razem ze mną weszła. Zatrzymała się przed drzwiami. Z kieszeni płaszcza wyjęła klucze i otworzyła drzwi. Puściła mnie przodem. Znajdowałam się tak jakby w korytarzu. Na ścianie wisiały wieszaki na płaszcze, które od razu tam powiesiłyśmy. Pod nimi znajdowała się szafka prawdopodobnie na buty koloru jasnobrązowego. Ściany były koloru błękitnego . Ruszyłyśmy dalej. Weszłyśmy do kuchnio-jadalni.  Były tam szafki, lodówka, kuchenka, stół, krzesła. W skrócie wszystko co potrzebne w kuchni. Meble były koloru jasnego brązu, a ściany koloru beżowego. Udałam się do drugiego pokoju tam zobaczyłam dwuosobowe łóżko szafę na ubrania, biurko, a na nim laptop. Kolory ścian były śliwkowe, a meble ciemnobrązowe. Pościel na łóżku też miałam śliwkową. Na podłodze był puszysty i miękki dywan. Oczywiście śliwkowy. Położyłam tu walizki. Następnie poszłam do kuchnio-jadalni gdzie czekała na mnie pani Scott. Uśmiechnęła się do mnie i spytała:
-I jak ? Podoba się ?
-Tak. Dziękuje.
-Nie masz za co dziękować. Choć usiądziemy to Ci wszystko wyjaśnię.
Tak więc usiadłyśmy i pani Scott mi wszystko wyjaśniła. Do szkoły będę chodziła do tutejszego liceum na ostatnim roku . Plan mam już w biurku razem z podręcznikami i innymi rzeczami do szkoły. Wiem gdzie znajduje się szkoła, a w razie czego mam ją zaznaczoną na mapie miasta . Wiem też gdzie jest biblioteka, sklepy, kino, boisko i różne takie. Pieniądze mieli mi przesyłać co miesiąc na konto. Mam trochę oszczędności ale od razu postanowiłam, że znajdę pracę. Nagle wpadło mi do głowy pewne pytanie, które od razu zadałam:
-Jak ja mam dojeżdżać do szkoły? Są tu jakieś autobusy ?
Na to pytanie pani Scott uśmiechnęła się tajemniczo i powiedziała, że mam iść za nią . Zrobiłam tak. Wyszłyśmy na dwór i skierowałyśmy się do małego garażu. Pani Scott otworzyła go i zaświeciła światło. Nie mogłam uwierzyć własnym oczom. Przede mną stała moja ukochana maszyna. Mój ukochany motocykl. Motocykl Yamaha 600ccm R6 YZF-R6R. W szoku spytałam tylko:
-Jak ? Skąd on się tu wziął ?
-Przywieźli go godzinę przed nami. Dobrze wiem jak nie chciałaś się z nim rozstać.
Powiedziała pani Scott, a ja powoli podeszłam do mojego kochanego motocykla . Delikatnie go dotknęłam i powiedziałam do niego, do siebie, pani Scott:
-Witaj w domu.

PROLOG

Ciemność. Wreszcie ciemność. Nareszcie. Ciemność zapadła zupełnie, a wraz z nią przeogromny ból. Tak. Nareszcie spokój. Po tylu cierpieniach nareszcie mam spokój.Ktoś pomyślał by sobie, że sama się o to prosiłam, że to przez moje zachowanie przeżyłam tyle zła. Ale ja myślę inaczej. To całe moje życie jest do niczego. Cała JA jestem do NICZEGO !!! Pewnie myślicie, że mówię bzdury, że na pewno tak źle nie jest. Ale tak jest ! Co więcej Ja sobie na to zasłużyłam !!!  Choć kiedyś myślałam inaczej TERAZ  jestem pewna, że jedynie na co zasługuje to cierpienie, nienawiść i ból. Tak. Tylko na to. Teraz pewnie myślicie, że jestem wariatką. Dlatego pragnę przytoczyć Wam moją historię, abyście wiedzieli i zrozumieli dlaczego tak myślę…

WITAM !!!

Witajcie mam na imię Martyna i postanowiłam napisać to opowiadanie. Będzie ono o dziewczynie, która w życiu wiele przeszła. W tym opowiadaniu dowie się m.in. co to jest przyjaźń i miłość bliskich, rodziny. Jednakże, żeby poznać te uczucia wkroczy do innego świata, z którego nie ma już powrotu… Serdecznie zapraszam. ;D